Do napisania o jałowcach zbieram się już jakiś czas, chyba nawet wspominałam już kiedyś. Najpierw jednak brakowało mi zdjęć, a potem miałam ich za dużo. W pobliżu jeziora jest dosyć spory obszar, który jest rezerwatem głównie jałowców, ale nie tylko. Ze 2 tygodnie temu, na obrzeżach rezerwatu zaczepiła mnie pewna Pani, jak się okazało z okolic Olsztyna (szybko rozpoznałyśmy się nawzajem jako "nietutejsze"). Pytała czy często tu chodzę i czy sama. Odpowiedziałam, że czasem i jednocześnie uświadomiłam sobie, że dotąd nigdy nie byłam tu sama. Na ogół przy okazji oprowadzania gości (bo leży tu też najwyższy punkt miasteczka, z 20 m n.p.m), a wcześniej rodzinnych spacerów. Postanowiłam więc wybrać się tam po raz pierwszy sama. Wiązało się to z koniecznością wędrowania na piechotę, bo rowerem nie można. Jak zwykle warto było. Jałowce są w różnym wieku i rosną zarówno w pionie, jak i poziomie. Zdjęcia są z ubiegłego tygodnia i z czerwca.
Moje ulubione zdjęcie
I Stąd z pewnego miejsca widać wieżę kościoła
Królik nie zdążył się schować
Dodatkowe atrakcje to "bydło" rasy szkockiej wysokogórskiej
Informacja i pouczenie z grubsza o tym żeby ich lepiej nie zaczepiać.
W bezpiecznej więc odległości moczą sobie nogi i nawet się ciekawią.
W towarzystwie
A tu już wyszły z wody, nadal bezpiecznie daleko
Gęsi korzystają z tego samego bajora
I odleciały...
Tarpany schowały się w cieniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz