poniedziałek, 28 stycznia 2013

sobota, 26 stycznia 2013

Koty zimą

...szybko wracają z zaśnieżonego balkonu i trzymają się blisko kaloryfera







 Czasem odchodzi "lizing" (określenie Ewy)



Odwilż nadchodzi

... a tu mieliśmy ze 2 tygodnie całkiem porządnej zimy, z temperaturami trochę poniżej zera i ze wszystkimi uciążliwościami zimowymi (zasypane drogi itp)
Tylko słońce prawnie wcale nie wyglądało. I tak to wyglądało:











Tyle słońca widziałam













A co tu wygląda?












czwartek, 17 stycznia 2013

Nanek łowca. Uwaga! treści i zdjęcia drastyczne!

Od jesieni zaczęły nas odwiedzać myszy. Znalazły jakąś dziurę najprawdopodobniej gdzieś za meblami kuchennymi i przychodzą się pożywiać do szafki śmietnikowej.
Niestety, nie wychodzi im to na dobre, ba, nawet znacznie gorzej - nie wychodzą z tego cało. Równocześnie z myszami u Nanka pojawiło się ogromne zainteresowanie szafką śmieciową - kilka razy dziennie "inspicjuje" ją (potrafi otwierać całkiem fachowo wkładając łapkę w uchwyt i pociągając). Po kilku dniach powyższego zainteresowania złowił pierwszą mysz. Chciał się nią pobawić więc udało mi się uratować jej życie (nie na długo zresztą - wypuściłam ją w składziku wszystkiego popularnie zwanym "wygwizdowem" i po tygodniu okazała się nieżywa). Następne już nie miały nawet takiego szczęścia. Dzisiaj była już piąta. Kocia bestia zorientowała się w dodatku, że myszy nadają się do konsumpcji... (szczegółów oszczędzę).
Z jednej strony fajnie, że mamy takiego łapacza i myszy nas nie zjedzą, ale z drugiej... mało to humanitarne, czy w tym przypadku raczej "mausoitalne", czy jak..
Uczucia mam mieszane.
A co na to Tomek? A Tomek podczas gdy Nanek jest zajęty polowaniem na myszy wyjada mu jedzenie z miski!


Kocia natura...

poniedziałek, 14 stycznia 2013

I u nas zima

I u nas wreszcie zima! 
Koty się dziwią.
A mnie trzyma jakaś infekcja i nie chce puścić - ani chora, ani zdrowa jestem.










I linki do kocich filmików:

środa, 9 stycznia 2013

I po świętach...

Dawno nie pisałam, ale nic dziwnego skoro tytuł bloga to "Codzienność..."
Bo niecodziennie było i niespodziewanie.
Święta zapowiadały się całkiem zwyczajnie, w wąskim gronie, a niespodziewanie Goście zjechali! I na nowy rok następni! A z drugiej strony kiepskie samopoczucie L., śmierć Mamy i w związku z tym szybki wyjazd do Polski i jeszcze szybszy powrót.
Codzienność wraca z powszednią szarością, niedosytem - jak to często po świętach,  ale i z nadziejami na lepsze.
W Niemczech świąteczność kończy się definitywnie 6 stycznia. Znikają wszystkie ozdoby i choinki (jak żal, że tak krótko, nacieszyć się i nawąchać - bo prawdziwe na ogół - trudno zdążyć) i ustępują miejsca... wiośnie! Już w sklepach pełno pierwiosnków i hiacyntów w doniczkach, pojawiają się cięte tulipany, tylko patrzeć jak zjawią się wielkanocne słodkości. 
I tu nie nadążam. Moje poczucie wciąż jest jeszcze głęboko zimowe albo i całkiem przedzimowe bo tę garstki śniegu i kilka przymrozków trudno uznać za zimę, a jeszcze trudniej deszcz, deszcz i deszcz...
Więc opieram się dopóki mogę wiosennym kuszeniom, nie zauważam, że zeszłoroczny hiacynt puścił pęd, a w skrzynce kwiatowej przebijają się narcyzy... Może dam radę choć do lutego.
Ponieważ u nas zima wygląda na razie tak :



dołączam 2 fotki z podróży - świt w Gliwicach     




Dobrego 2013!