środa, 9 stycznia 2013

I po świętach...

Dawno nie pisałam, ale nic dziwnego skoro tytuł bloga to "Codzienność..."
Bo niecodziennie było i niespodziewanie.
Święta zapowiadały się całkiem zwyczajnie, w wąskim gronie, a niespodziewanie Goście zjechali! I na nowy rok następni! A z drugiej strony kiepskie samopoczucie L., śmierć Mamy i w związku z tym szybki wyjazd do Polski i jeszcze szybszy powrót.
Codzienność wraca z powszednią szarością, niedosytem - jak to często po świętach,  ale i z nadziejami na lepsze.
W Niemczech świąteczność kończy się definitywnie 6 stycznia. Znikają wszystkie ozdoby i choinki (jak żal, że tak krótko, nacieszyć się i nawąchać - bo prawdziwe na ogół - trudno zdążyć) i ustępują miejsca... wiośnie! Już w sklepach pełno pierwiosnków i hiacyntów w doniczkach, pojawiają się cięte tulipany, tylko patrzeć jak zjawią się wielkanocne słodkości. 
I tu nie nadążam. Moje poczucie wciąż jest jeszcze głęboko zimowe albo i całkiem przedzimowe bo tę garstki śniegu i kilka przymrozków trudno uznać za zimę, a jeszcze trudniej deszcz, deszcz i deszcz...
Więc opieram się dopóki mogę wiosennym kuszeniom, nie zauważam, że zeszłoroczny hiacynt puścił pęd, a w skrzynce kwiatowej przebijają się narcyzy... Może dam radę choć do lutego.
Ponieważ u nas zima wygląda na razie tak :



dołączam 2 fotki z podróży - świt w Gliwicach     




Dobrego 2013!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz