Przez cały czas trwania Mundialu dekoracje są jak przed świętem narodowym, gadżetów całe mnóstwo i chyba coraz więcej. Mam jednak wrażenie, że tym razem jest jakoś mniej emocjonalnie i żywiołowo. Wg K. to przez "dziwne" pory transmisji, a może i dotąd nie byli zbyt "begeistert" (zachwyceni) grą swoich? Po wczorajszym to się na pewno zmieniło.
Usłyszałam wreszcie to, co 8 lat temu spowodowało znielubienie mistrzostw. Mieszkałam wtedy w centrum, w wąskiej uliczce ze "studzienną" akustyką i kiedy po wygranym meczu kolumna samochodów przejeżdżała radośnie trąbiąc było to trudne do zniesienia. Wczoraj gdy usłyszałam klaksony była to dla mnie potrójna informacja: że jest mecz, że grają Niemcy i że wygrywają!
Domowy sprawozdawca i statystyk sportowy twierdzi, że dochodzenie Niemców tak daleko jest reguła, gorzej ze szczęściem w ostatnim etapie... Będę więc kibicować, tym bardziej jeśli przyjdzie im się zmierzyć z "odwiecznym" rywalem - Holandią. A niech... Kibicować, co nie znaczy, że oglądać... :-)
A można i tak skończyć... Zdjęcie trenera Loewa przyklejone po wewnętrznej stronie śmietnika. Sądzę, ze w rzeczywistości jednak mu to nie grozi.
Ps. A jednak z Argentyną...
I tak można:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz