Tu też byłam zbyt krótko, żeby się nasycić, ale wystarczająco długo żeby się zachwycić i chcieć przyjechać jeszcze nie raz, nie dwa. Zachwyt dotyczy nie tylko wszystkiego co zwie się "Niagara", ale rozszerzył się na Kanadę w ogóle, z chęcią poznania innych jej części.
Na ogół "Niagara" kojarzy się z nazwą wodospadu, ale teraz już wiem, że znaczy znacznie więcej: jest region, półwysep, rzeka o tej nazwie, a także wodospad i miasto (podwójne" - zarówno po stronie kanadyjskiej, jak i amerykańskiej) Niagara Falls i jeszcze miasteczko Niagara-on-the-Lake, i fort... Czy jeszcze coś?
Rzeka Niagara tworzy wodospad. W sumie musi pokonać stumetrową różnicę poziomów między jeziorami Erie i Ontario, wodospad "załatwia" połowę z tego.
Wodospad jest też podwójny - kanadyjska "podkowa" i amerykański.
Poznawałam go i oglądałam etapowo i wielostronnie. Zaczęło się od filmu na ogromnym ekranie w "Imax Theatre" pokazującym historię, informacje i legendy z pięknymi inscenizacjami. Wow...
Potem był widok z okna hotelu (18 piętro)
I szerszy widok z "bonusem"
Etap kolejny - kolacja na wieży z widokiem
Kanadyjski
Amerykański, ta mniejsza część to "Ślubny welon"
Wciąż jeszcze z daleka
Skała mew
Coraz więcej zachodu słońca
Widok na miasto Niagara Falls
Sala koncertowa
Most graniczny i amerykańska strona
Przystań (kanadyjska) i taki kamień
I wreszcie - wieczorny spacer nad wodospad kwiatowym szlakiem
Amatorów wieczornych spacerów jest więcej
Niektórzy preferują spacer na kołach
Z tego budynku zjeżdża się do stóp Niagary (zdjęcie niżej)
Zaczyna się podświetlanie wodospadów
Nocne kwiaty
Pajęczyna i pająk
Nocne życie miasta
Ogień - czyżby by zrównoważyć żywioł wody?
Kasyno (w głębi) i fontanny zmieniają kolory, naliczyłam 4
Reszta następnego dnia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz