poniedziałek, 26 listopada 2012

Koty - krotka historia Tomka i Nanka

Czy można żyć bez kotów? 
Ciężko...
Po przeprowadzce do Niemiec wytrzymałam 4 miesiące. I pojawił się Tomek - nasz pierwszy "niemiecki" kot (jak się okazało nie do końca niemiecki bo jego matka mieszkała z rodziną niemiecko-polską) . Z ogłoszenia na sklepie. Miał już imię, ok. 2 miesięcy i był niewiele większy od swojej miski
 
Rósł szybko...


I wyrósł na wielkiego kota (ponad 7 kg) 

Po 2 latach - jako że wg Ewy kot powinien mieć towarzystwo swojego gatunku - zdecydowaliśmy się na drugiego . Wymyśliłam sobie, że ma to być kotka, najlepiej ruda.
Tym razem pojechaliśmy do schroniska dla zwierząt. Nie było rudych. Zwróciliśmy uwagę na czarno-biała, ok 3 miesięczną i ta pojechała z nami do domu.
Tu to porządnie działa - koty są przebadane, zaszczepione, z przysposabiającymi przeprowadzany jest wywiad (nie każdy może dostać wybranego zwierzaka) i podpisuje się odpowiedni formularz m.in ze zobowiązaniem sterylizacji.
Mają też imiona (Nana) i charakterystykę "charakterologiczną".


 I przeżyliśmy 2 zaskoczenia: po pierwsze Tomek nie przyjął współmieszkańca zbyt przyjaźnie (jakby czuł, ze coś "nie gra"), po drugie po kilku dniach, gdy kotek się nieco odprężył, okazało się, że nasz "kotka" jest kocurkiem! 
No coż... w końcu nie jego wina ... I tak "mamy 2 kocury, a Nana została przemianowana na męską wersję tego imienia jaka nam przyszła do głowy czyli Nano a potocznie Nanek.
Jak widać...

Nenek też jest dużym kotem (6 kg) ale mniej puszystym od Tomka więc sprawia wrażenie drobniejszego.

Kocie zaprzyjaźnianie się
Posuń się stary
No już lepiej
Bez przesady!
Tak całkiem miło
Mrrrrrrrr......
I tak może być
Pełny luz 
No, popraw się bo zdjęcia robią!

I na koniec "Kocia aria" - jeśli jeszcze ktoś by nie znał
I to samo w "poważnym" wykonaniu




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz