Temat się więc rozmył i przepadł.
Jesień mocno postępuje w swej szarości, chłodzie. Dzień się tak szybko skraca, aż obawiam się, że przestanę go w ogóle zauważać. Moja aktywność życiowa podobnie - maleje i wkrótce chyba przyjmie wartość ujemną... To chyba jakiś atawizm, że kiedy się ściemnia nie mam ochoty na żadną "działalność", co najwyżej szeroko pojęty relaks.
Taki czas...
Na ciepłe kapcie pora,
bujany fotel, pled,
herbatę malinową,
mruczący koci grzbiet...
Na rower się też mało chce, a i czasu kiedy "można" wciąż mniej.
Pomarudziłam, a teraz kilka zdjęć ze słonecznego początku listopada i kilka dzisiejszych chmurnych.
Baranki i "waciki"
Klucz ptasi (daleko, niestety, z powodu mojego marnego refleksu)
Dzisiaj - szaro ale przejrzyście nad jeziorem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz