piątek, 22 sierpnia 2014

Pierwsza sierpniowa wyprawa za miasto

Wczoraj udało mi się wykorzystać chwilowe rozpogodzenie i wybrać w plener po ponad miesięcznej przerwie. Niechcący wyszło dłużej niż zamierzałam, bo pogubiłam się w leśnych ścieżkach i na rozdrożach wciąż wybierałam tą dłuższą drogę. Wróciłam więc zmęczona, głodna, ale jakże szczęśliwa i dotleniona! I lżejsza o 5 kg "głupoty" nazbieranej podczas siedzenia w domu. Kolana też dały radę choć forma ogólnie kiepska.









 Miejscami droga po ostatnich ulewach wyglądała tak albo i gorzej. Trzeba było prowadzić rower i kluczyć

 Wrzosy już zakwitły...




 Wycinka jakaś






Już blisko do domu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz