Racja. Szczególnie jeśli chodzi o koty.
Wynika to z zaległości - kocie zaległości narastają od wiosny kiedy miałam napisać o naszym wyjeździe i ale wciąż zajmowało mnie coś innego... Ale koty są, bardzo codzienne, może nawet zbyt, tzn w wysokim stopniu oczywiste, blisko. Mam postanowienie nadrobienia kocich zaległości niebawem.
Moja codzienność zmienia się i jest inna niż ta przed rokiem czy dwoma. Może będzie czas na podsumowania w związku z końcem roku.
Zajmuje mnie więcej spraw, było więcej wyjazdów (3 razy byłam w Polsce), gości (kilka dni temu wyjechała jedna "gościówka", a za 2 tygodnie przyjeżdzają kolejni, na święta).
Dużo więcej czasu spędzałam aktywnie na rowerze, robiąc przy okazji sporo zdjęć. I nie nadążam przeglądnąć i "wrzucić" jednych, a już nowe czekają. A zdjęcia z tego posta czekały kilka dni na napisanie komentarza.
I taka jest teraz moja codzienność.
Mam nadzieję, że się wytłumaczyłam.
Te zdjęcia są z poprzedniej niedzieli, 22 listopada. Mieliśmy pierwszy atak zimy. Najpierw było tak:
Te zdjęcia dzieli ok 15 minut. Jak widać atak był bardzo krótki
Róży się też dostało
A potem było mnóstwo kropli
Mnóstwo słońca
Nieco pozostałości po "zimie"
I niezwykła przejrzystość
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz