Doliczyłam się, że to moja dziesiąta wiosna tutaj...
Dochodzę do siebie po urlopie, nie do końca udanym z powodu choróbska, które mnie nieźle rozłożyło. A tu się zazieleniło, rozmaiło, rozbziło... co oglądam tylko po jakiejś (niezbędnej) drodze. Termin rozpoczęcia na dobre sezonu rowerowego wciąż się przesuwa.
Mam nadzieję, że już niedługo się zacznie.
A bez - bez jest jak co roku na wyciągnięcie ręki. Wystarczy wyjść na balkon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz