Na nowo muszę sobie poukładać, podjąć wiele decyzji i mnóstwo spraw pozałatwiać.
Pierwsza decyzja była łatwa zgodna z odczuciami: zostaję tutaj.
Czyli nadal "codzienność emigrantki"... Tylko już całkiem inna codzienność. Przez całe 7 lat jej sensem i motywem przewodnim był L. i Jego zdrowie (a później coraz bardziej choroba). A teraz... jeszcze nie mam pomysłu.
Byłam sama zaskoczona tym, że tak bardzo przywiązałam się do tego miejsca i gdy uświadomiłam sobie, że pozostanie tutaj jest dla mnie bardziej oczywiste niż powrót do Polski. Żal byłoby mi stąd wyjeżdżać.
Może wynika to z niechęci do kolejnych zmian. Odejście bliskiego człowieka jest ogromną zmianą, wszystkie sprawy nabierają innej perspektywy i trzeba się jakoś z tym uporać, czy przywyknąć.
Zostaję.
Czas na kolejne zmiany być może nadejdzie.
Obecny stan przyrody - wszystko rośnie, kwitnie, pachnie, długie dnie i sporo słońca nawet w tym naszym depresyjnym zakątku bardzo pomaga w przeżywaniu trudnych emocji. I dzięki za to!